środa, 14 listopada 2012

Nowe dawno, dawno temu


Postanowiłem, ze może wrzuciłbym też coś co pisałem kiedyś, o ile byście chcieli :) Wrzucam prolog, jak się będzie podobać, będę wrzucał dalsze części. Miłej lektury :)

Prolog
Kiedy usłyszałem o tej misji, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Chyba każdy zna fantastyczne opowieści o podróżach w czasie, ale do mnie przyszli najlepsi naukowcy i świetni żołnierze. Mówili serio, widzieli – EON’a.
EON’a odkryto właśnie tutaj, w sercu surowej Syberii, podczas I Wojny Światowej. Na szczęście znalazł go jeden z naszych, pułkownik Emmerson. To on przemycił urządzenie na terytorium Stanów Zjednoczonych, gdzie ukryto je w tajnym ośrodku badawczym. Jakież było zdumienie naszych naukowców, kiedy okazało się, że umieszczane w EON’ie przedmioty znikają.
Po długiej serii eksperymentów, naukowcy doszli do wniosku, że mają do czynienia z najprawdziwszym wehikułem czasu. Wnioski nasuwały się same. Dzięki EON’owi można by wymazać z kart historii wszystkie tragiczne lub niechlubne wydarzenia z dziejów ludzkości.  Niestety paliwo potrzebne do pracy urządzenia zostało zużyte podczas eksperymentów. Dopiero kiedy znaleźliśmy Syberyt … .
Ten minerał zawiera cząsteczki, których nie potrafimy nawet nazwać. Bryłki Syberytu wydzielają ciepło, dlatego przez pewien czas podejrzewano, iż może on być radioaktywny. Jednak licznik Geigera milczał jak zaklęty. Pewnego dnia, niewielki fragment minerału zanurzono w zimnej wodzie. Reakcja była błyskawiczna – woda zagotowała się w ciągu kilku chwil. W obecności Syberytu wodór łatwo przekształca się w atomy helu, wydzielając przy tym ogromne ilości energii. Mieliśmy przed sobą katalizator, który był w stanie zaspokoić potrzeby energetyczne całego świata – na zawsze.
Wtedy właśnie przydzielono mnie do wyprawy Hellios. Naszym pierwszym zadaniem było pozyskanie ilości Syberytu, wystarczającej na odbycie kilku podróży w czasie. Drugie zadanie było nieco trudniejsze … .
Ziemia wyglądała wtedy trochę inaczej. Podróż z Alaski na Syberię można było odbyć drogą lądową. To właśnie jest nasze zadanie. Mamy przenieść pokłady Syberytu na przyszłe terytorium USA. Miną całe lata, ale kiedy dzieło zostanie ukończone, Stany Zjednoczone dysponować będą niewyobrażalną potęgą.
Zbliża się moment, kiedy pierwszych dwudziestu śmiałków cofnie się w czasie. Nie znaczy to jednak, że na miejsce dotrą również jako pierwsi. EON jest niezbyt precyzyjny i przenosi w czasie z dokładnością do kilku lat. Transport EON’em to podróż w jedną stronę. Właśnie dlatego to zadanie wykonają ludzie mojego pokroju – lojalni, odważni …, samotni.
Ale wczoraj wieczorem poznałem ją, sierżant Samanthę Fox. Mam wrażenie, jakbym znał ja od zawsze. Jest technikiem i zostaje tu na miejscu. Okrutny losie! Wreszcie poznałem kobietę mojego życia, tylko po to, by oddalić się od niej o dwa miliony lat, ale teraz nie ma już odwrotu. EON czeka. Moje życie tutaj dobiega końca. Wkrótce zacznie się nowe – dawno, dawno temu.

- Przygotować się ! Evans, White, Jackson, Green, Bannett, Wilson, przejść do EON'a! – w całej bazie dało słyszeć się wyraźny komunikat, obwieszczający nadejście czasu,  kiedy to  kolejna grupa ma cofnąć się w czasie.
Baza mieściła się pośrodku lasu, który chronił ją przed bezpośrednim zagrożeniem. Najnowszej generacji radar zawsze w porę ostrzegały o wszelkim zagrożeniu, a za pomocą kamer zamontowanych prawie na każdym drzewie, można by policzyć wszystkie mrówki, przemierzające podszycie. Na obozowisko składał się ogromny skład, pomieszczenie techniczne, małe laboratorium polowe i kilkanaście koszar, w których mieszkali wybrani żołnierze. Dziś większość z budynków stoi pusta. Przyszła bowiem kolej na ostatnią grupę.
- A więc to już? – ciemnooki mężczyzna poprawił swój hełm, który zsunął się mu na oczy.
- Będę tęskniła, Alex – szczupła brunetka o długich włosach uśmiechnęła się z żalem i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Może mogłabyś poprosić o przeniesienie?
- Moje miejsce jest tutaj – wskazała bazę, która za kilka dni zostanie rozebrana.
- Szkoda, że nie spotkaliśmy się w spokojniejszych czasach – wzdycha, spoglądając głęboko w jej zielone oczy.
W duszy modlił się, by go zatrzymała. Dała powód, by zostać. Jedno słowo, a zabierze ją na kraniec świata. Dokąd tylko zechce.
- Kto wie? Uważaj na siebie ... – odwróciła się na pięcie, patrząc w przestrzeń, by powstrzymać napływające łzy. Nie mogła zdobyć się na „żegnaj”.  Jeszcze nie teraz.
- Ty też, Sam – wyszeptał, pozwalając, by podmuch wiatru zagłuszył jego słowa.
Oddalała się szybko. Jedyne o czym myślała to przekroczenie progu pomieszczeń technicznych. Chciała wpaść do łazienki, zamknąć się w jednej z kabin i przeklinać dzień, w którym dała się wciągnąć w to bagno. Zamiast tego, podeszła do panelu kontrolnego i uruchomiła jedną z kamer. Tę, która skierowana była na urządzenie. Na czarny, przypominający wejście do jaskini, wehikuł. Łzy spływały jej po policzku, kiedy obserwowała powoli zbierających się tam żołnierzy. Wiedziała, że już nigdy ich nie zobaczy.
***
Alex stanąwszy przed urządzeniem, poczuł dreszcze przebiegające przez całe jego ciało. Po raz pierwszy odkąd zgodził się na udział w misji miał wątpliwości. Nie chodziło o Sam, ani o „ten świat”. Miał przeczucie, że stanie się coś złego  - nie wiedział tylko co.
Wokół EONa zebrali się już wszyscy. Grupa, gotowa porzucić doczesne życie i dobra, aby poświęcić się czemuś wyższemu. Tak przynajmniej mówili. Alex był jednak przekonany, że każde z nich jest tutaj z tego samego egoistycznego powodu co on – dla ucieczki. Nic nie trzymało go tutaj, a tam – gdziekolwiek i kiedykolwiek jest to tam – czeka niesamowita przygoda, której nie mógłby doświadczyć tutaj. Widząc błysk w oku osób stojących w szeregu obok niego, słysząc przyśpieszone bicia ich serc, wiedział dokładnie o czym teraz myślą. Czekali na pozwolenie. Na zgodę, by wreszcie ruszyć do akcji. Uwolnić się.
Wreszcie przed zebranymi stanął generał. Umięśniony, krótko ostrzyżony mężczyzna o morderczym spojrzeniu i ciele usianym dziesiątkami blizn,  które opowiadały losy wielu bitew. Dowódca miał na sobie koszulkę i spodnie w khaki, na nogach olbrzymie czarne trepy, a na głowie swoją zwyczajową czapkę – symbol władzy. W przeciwieństwie do żołnierzy nie miał ze sobą żadnego sprzętu, a jego strój był niekompletny. Nie musiał być – on zostaje.
Zmierzył ich uważnie, zatrzymując wzrok na każdym. Wreszcie zasalutował, a kiedy podwładni odpowiedzieli tym samym, zaczął.
- Wszyscy gotowi? To ostatnia szansa, żeby się wycofać. Mięczaków nam nie potrzeba!
W szeregu zapanowała cisza tak przeraźliwa, że dało się słyszeć szumiącą w żyłach krew. Generał nadal poważny, pozwolił odetchnąć swoim żołnierzom i już miał zamiar rozkazać wymarsz, kiedy nieoczekiwanie mu przerwano. Nie lubił tego. Bardzo.
- Oooh?! A co tu robią kobitki? – zapytał Green autentycznie zdziwiony z lekką nutą ironii. Alex nie wiedział, gdzie do tej pory służył mężczyzna, ale miał pierwszą poszlakę. Do jego oddziału nie przyjmowano kobiet.
Osobiście nie miał nic do widoku płci pięknej dzierżącej broń. Właściwie lubił ten widok. Połączenie  delikatności i bezwzględnej siły.  Kobiety miały lepsze wyczucie na polu walki. Łatwiej było się im ukryć, by zaskoczyć przeciwnika. Z zamyślenia wyrwał go głos jednej z dwóch dziewczyn, które były w jego oddziale.
- Może i masz nieco więcej między nogami, niż my Green, ale na pewno dużo mniej, między uszami ! – Evans posłała mu uśmiech, po czym zamilkła na widok wykrzywionej ze złości twarzy dowódcy. Była z siebie dumna, że w tak świetny sposób odcięła się starszemu i bardziej doświadczonemu żołnierzowi, wolała jednak nie ryzykować sprawdzenia gniewu przełożonego.
Wreszcie, by zażegnać dalsze kłótnie, otrzymali pozwolenie na użycie urządzenia. Jako pierwszy wszedł do środka Green, a za nim wbiegła Evans, by nie pokazać, że jest choć odrobinę mniej odważna niż mężczyźni. Obydwoje zniknęli w błysku zielonego światła, gdy tylko całe ciało znalazło się wewnątrz.
Nadeszła kolej Alexandra. Spojrzał w kierunku ukrytej wśród liści kamery i ledwie widzialnie skinął głową. Z przyzwyczajenia poprawił swój hełm, ruszając przed siebie. Zatrzymawszy się przed wehikułem, dotknął jego powierzchni. Była zima i … obca. Po plecach znów przebiegł mu dreszcz. Wiedział, że za plecami stoi jego dowódca gotowy w każdej chwili wybuchnąć. Mógł poruszyć się tylko w jednym kierunku.
- Jeszcze jeden krok i koniec z XXI wiekiem, ale ... jazda ! – pomyślał, wskakując do urządzenia. Oślepiło go zielonkawe światło, a w następnej sekundzie poczuł na sobie dotkliwe uderzenia z ziemią. Przed oczami mu pociemniało, a płuca dosłownie rozerwało od środka. Nie potrafił złapać oddechu.  Podniósł się i klęcząc podparty na ziemi uświadomił sobie, że jego misja właśnie się zaczęła.

2 komentarze:

  1. Uuuuu... To jest niesamowite!! Nie lubię takich opowiadań, ale to wyjątkowo mi się podoba.
    Możesz czuć się doceniony :D

    OdpowiedzUsuń