wtorek, 13 listopada 2012

Mass Effect Challange Day 7

Day 7 - Ulubiona żeńska towarzyszka
Ponownie rozpatrzę ulubione towarzyszki z podziałem na części serii. 
Mass Effect 1
Ashley Williams - bez dwóch zdań. Żołnierz jakim przedstawiono tutaj Ash, powinien być każdy w marines. Ma swoje zasady, których się trzyma i którym jest wierna. Nie zbyt lubi obcych, ale potrafi odstawić na bok swoje uprzedzenia podczas misji. Wierzy w Boga, czego się nie wstydzi. I choć jest twarda, nieustępliwa, interesuje się poezją i w głębi duszy ma nadzieję na gorące uczucie. W pewnym momencie gry, Shepard mówi Ashley za kogo ją brał, kiedy po raz pierwszy spotkali się na Eden Prime, kiedy to została sama z całego oddziału, którego śmierć musiała oglądać, a mimo to dzielnie walczyła. Nie potrafię teraz tego znaleźć, ale jak tylko dorwę się do dokładnego cytatu to od razu go tutaj wrzucę. Muszę więc oddać honory dla prawdziwej Ash, która jak dla mnie umarła wraz z końcem ME1.
"Why is it that whenever someone says 'with all due respect' they really mean 'kiss my ass'?
Mass Effect 2
Tutaj niewątpliwie wygrywa Samara. Zastanawiałem się poważnie, czy nie umieścić jej jako mojej ulubionej postaci z całej serii, jednak za brak możliwości pełnego romansu, gdyż wybaczcie mi panowie z BW, prawie pocałunek nie jest dla mnie nawet cieniem jakiegokolwiek romansu, jest u mnie na drugim miejscu, zaraz po Jack, której nie chciałem dublować. Wracając do oceny. Dlaczego Samara? Uwielbiam jej historię, jest chyba z jedną z najbardziej tragicznych i dotkliwych backgroundów postaci z całej serii. Nie było jej dane w życiu zaznać spokoju, a wszystko na czym jej zależało, co było dla niej cenne, przesypywało jej się przez palce. Skończyła jako justicar, która przysięgła zabić własne córki. Największy ból dla matki. Sama o sobie mówi, iż jest naczyniem pełnym smutku i żalu, ale jest wolna.
"Only your actions will be remember. May you choose them well."
Mass Effect 3
Ostatnia odsłona serii należy do EDI. Jest ona najciekawszą damską postacią. Wraz z grą rozwija się, próbuje stać się jak najbardziej ludzka, gdyż nie chce utożsamiać się ze Żniwiarzami. Aż serce mi się łamię, kiedy w 3/4 moich rozgrywek zabijałem ją na końcu wraz z gethami. Jedynie moja Shepard poświęciła się i rzuciła w wir syntezy, by dać EDI to czego ta zawsze pragnęła - prawdziwe życie. Mam nadzieję, że z tego skorzystała. Iż latała z Jokerem jeszcze przez wiele lat, szczęśliwa, że mogą być na prawdę razem. Tak właściwie nie mogę powiedzieć, dlaczego to właśnie ją polubiłem najbardziej, ale tak się stało. Może gdyby Ash się nie zmieniła, lub Tali, była trochę ciekawsze, albo dali kogoś z ME2 do drużyny, miejsce to by się zmieniło. Jednak póki co EDI wygrywa. I cieszy mnie to :)
"I enjoy the sight of humans on their knees ... That was a joke." 
Przeglądając internet namoknąłem się na śmieszny pic przedstawiający EDI, gdyby przejęła męską platformę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz