sobota, 19 stycznia 2013

Normandy Crash Site ~ Another Story


Dziś chciałem podzielić się z Wami najświższym oneshootem. Skupia się on ponownie na wydarzeniach z gry, lecz przedstawiajace dodatkowe sceny :) Mam nadzieję, że się spodoba.


Lokalizacja: Mgławica Omega
System: Amada
Planeta: Alchera

“Scans confirm the wreckage of SSV Normandy on the planet’s surface. No life signs or mechanical activity detected. Stable landing zone located amid the crash site”

Yumire stała nad bezdenną przepaścią, wpatrując się w skuty lodem krajobraz - wieczną zmarzlinę pokrywającą tę górską planetę .Widziała jak słońce odbija się od lodowej tafli tego pustkowia. Jak okiem sięgnąć nie było niczego. Krajobraz odzwierciedlał jak pusta czuje się wewnątrz.
Utkwiła wzrok w trzymanym w dłoniach hełmie. Znalazła go tutaj, wśród wraku swojego statku - Normandii, która została zniszczona ponad dwa lata temu, podczas badania dziwnego sygnału floty Gethów.
Hełm, choć nadal cały, nosił na sobie ślady przebytej drogi. Wgnieceń, zadrapań, przednia szybka została stłuczona, pozostawiając po sobie jedynie ostre jak brzytwa kawałki osłony. Kobieta nie sądziła, że cokolwiek jest w stanie rozbić ten specjalny rodzaj szkła.
Ścisnęła go mocniej, kiedy łza spłynęła po jej policzku. Po co w ogóle tutaj przylatywała?
Gdyby nie namowy Jokera, pewnie usunęła by wiadomość, udając, że nic się nie stało. Skupiła się na misji, którą musi wykonać. Musi pokonać Zbieraczy, ocalić galaktykę. Chciała się w tym zatracić, miała nadzieję, że zadanie ją pochłonie, że przestanie myśleć. Nienawidziła zamykać oczu. Wszystko do niej wracało, a to… To bolało.
Nie zauważyła, kiedy obok niej pojawiła się Tali. Quarianka była częścią jej zespołu od bardzo dawna. To dzięki niej udało jej się zdemaskować Sarena, pokonać Suwerena, a teraz ramię w ramię ruszą na spotkanie śmierci i wszystkim, co czeka na nich za przekaźnikiem Omegą 4. Gdzieś w czasie tej zwariowanej przygody zostały przyjaciółkami, prawie siostrami, które rozumieją się bez słów.
Tali’Zorah vas Normandy.

- Nie zamierzasz skoczyć, prawda? – zapytała, spoglądając poza krawędź urwiska.
- Hmmm – westchnęła Yum, spoglądając na Quariankę i chwytając ją za rękę. – Dziękuję, że przyszłaś.
Obydwie przeniosły wzrok na horyzont, na błękit ziemi i nieba mieszkający się ze sobą, jakby chcąc połączyć dwa odrębne światy. Komandor mocniej uścisnęła dłoń przyjaciółki.

- Właśnie myślałam  o tym, co powiedziałaś.

Tali przeniosła na nią pytające spojrzenie. Mówiła tak wiele, że nie była pewna, o którą dokładnie rozmowę chodzi. O Ashley, Kaidanie, Żniwiarzach?
- O tym, że utknęliśmy – przełknęła łzy cisnące się jej na twarz. Spojrzała na Tali zaszklonymi oczami.

Quarianka od razu sobie przypomniała, o którą rozmowę chodziło. Jakiś czas temu razem z Kasumi upiły się w kajucie złodziejki. Kiedy ta zasnęła, ona i Shepard, zaczęły wspominać swoje przygody. Wtedy Tali powiedziała, że czuje się jakby utknęła gdzieś pomiędzy ratowaniem galaktyki, ciągłym widmem śmierci i niemożliwością powrotu do domu, by choć na chwilę odpocząć. Wieść wolne, szczęśliwe życie, z dala od tego wszystkiego. Czuła się jakby utknęła i nie mogła ruszyć dalej. Nie sądziła, że Yumire w ogóle zapamiętała coś z tamtej nocy.
- Byłam pijana! – powiedziała. – Nie możesz brać tego wszystkiego dosłownie.

- Ale czuję, że utknęłam, Tali – przekonanie nie biło jedynie z jej oczu, ale z całego wyrazu twarzy, postawy, mowy ciała. Miała na myśli dokładnie to, co powiedziała.

Komandor spróbowała się uśmiechnąć, choć nie bardzo się jej to udało. Na jej twarzy pojawiła się mieszanina strachu i zwątpienia.

- Czuję, że … - odwróciła się, spoglądając na wrakowisko pełne ludzi, którzy szukają czegokolwiek co mogłoby się jeszcze przydać. – Czuję, że kurczowo trzymam się tej kobiety, która powinna była zginąć tutaj wraz ze swoją załogą. Kobiety, która miała normalne życie, nie zmartwychwstawała, nie musiała poświęcać siebie, by ratować tego wszystkiego – wykonała ruch ręką, jakby chciała pokazać cały świat. – A ja nie jestem już tą kobietą – spuściła głowę.

Zapanowała cisza. Tali odwróciła twarz w jej stronę.

- Już dobrze – wyszeptała. – To w porządku, jeśli chcesz pozwolić jej odejść.

- Naprawdę? – powątpienie odmalowało się na jej twarzy, kiedy spojrzała w maskę Quarianki. – Ponieważ czuję, że troszeczkę ją zawiodłam, jakbym… - westchnęła. – Jakbym była jedną z Nich.
Nie musiała precyzować, mówić o kogo chodzi. Tali doskonale wiedziała, o co chodzi Shepard. Z kim tak ciężko jej współpracować. Cerberus.
Quarianka rozejrzała się dookoła. Nie wiedziała czego szuka, dopóki jej wzrok nie padł na dwa samotne, smagane silnym, zimnym wiatrem kwiaty. Jedyne życie na tej śnieżnej pustyni. Zerwała je, z powrotem podchodząc do urwiska.

- Chciałabym powiedzieć kilka słów … - przełknęła ślinę. – Jako kobieta, która ją znała, jako towarzyszka broni. Jako przyjaciółka.

Pani Komandor podeszła do niej, patrząc na nią pytająco. Co ona wyprawia? Tali kontynuowała.

- Tutaj leży Yumire Shepard. Wspaniały żołnierz i niezwykła osoba, która była dla mnie jak siostra. Do zobaczenia, Keelah se'lai – rzuciła kwiaty w przepaść, które wolno, tańcząc na wietrze, zniknęły w czarnych czeluściach. 
Sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale uczyniła to. Shepard wyrzuciła swój stary hełm, tak samo, jak wcześniej Tali zrobiła to z kwiatami. W tym momencie zaczęła płakać. Łzy niepohamowanie spływały jej z oczu, ciałem wstrząsały spazmy. Nie mogła się powstrzymać. Wszystkie nagromadzone w niej emocje, które tak usilnie starała się tłumić, uciekły.

Tali mocno ją przytulił, pozwalając wypłakać się na swoim ramieniu. Rozumiała co teraz czuje. Nie była pewna co by zrobiła na jej miejscu, czy by przetrwała.
Minęło kilkanaście minut, nim łzy wreszcie przestały kapać. Komandor była wycieńczona, ale czuła się dziwnie lekko, przyjemnie, zupełnie tak jakby ktoś zdjął jej kamień z serca.

- Gotowa skopać tyłki Zbieraczom?

- Tak!


Ostatni raz odwróciła się w kierunku wrakowiska. Przez moment wydawało jej się, że widzi samą siebie, kobietę, sprzed dwóch lat, opierając się o zniszczony kadłub statku. Patrzyła na nią z uśmiechem na twarzy, założonymi na piersi rękami, nogą opartą o złom. Z ruchu jej warg Yumire wyczytała tylko jedno krótkie słowo „Dziękuję”.
Odwróciła się i podając rękę jakiemuś mężczyźnie, ruszyła przed siebie rozmywając się, łącząc się z coraz silniejszym wiatrem.

- Tęsknię za Tobą Kaidan – wyszeptała, wchodząc do promu.

1 komentarz:

  1. Króciutkie, ale jakże pełne w przemyślenia- podobało mi się. Żeby jednak nie było tak pięknie to powiem, że poprzedni o Horyzoncie bardziej mi przypadł do gustu :P

    Osobiście uważam, że fajnie by było gdybyś tu jeszcze wprowadził Jokera rozpamiętującego swoją ukochaną Normandię, ale jeśli go nie ma to czekam na opowiadanie z nim w roli głównej o którym już kiedyś mówiłeś. Inne spostrzeżenia już przekazałem inną drogą.

    OdpowiedzUsuń