Kaidan klął w duchu. Nienawidził zimy, śniegu, tego
przeszywającego na wylot chłodu, który mroził palce kończyn, sprawiał, że twarz
stawała się czerwona i pękała. Nienawidził tej planety.
Lokalizacja: Mgławica
Końskiego Łba
System: Pax
Planeta: Noveria
Mężczyzna brodził w sięgającym kolan, grubym śniegu, walcząc
z przeraźliwym, smagającym mu boleśnie twarz, wiatrem. Właśnie został odsunięty
od kolejnej misji, z powodu swojego „podejścia”. Chciał opuścić to przeklęte
miejsce, ale nie mógł tego zrobić ze względu na warunki atmosferyczne.
Musiał wyjść na zewnątrz, nie zważając na minusową
temperaturę i gęsto padający śnieg! Musiał się uspokoić! Musiał pomyśleć!
Na tyle szybkim, na ile pozwalał mu śnieg, krokiem opuścił
kolonię, udając się w stronę zlodowaciałego lasu. Z daleka wyglądał jak muzeum
figur lodowych, wykonanych przez najlepszego artystę, jakiego można sobie było
wyobrazić. Dziesiątki zaklętych w zimową powłokę drzew czekało z utęsknieniem
na roztopy, które miały nigdy nie nadejść. Przynajmniej nie w ciągu
najbliższych milionów lat. Było jednak w nich coś jeszcze, coś jak uśpiona
nadzieja, że skoro raz istniało tutaj prawdziwe życie, może kiedyś powrócić.
Szedł wpatrując się w las, czując jak cała złość się ulatnia. Znów się uspakajał. Tego mu było trzeba, czegoś co go ostudzi. Nie pamiętał co sprawiło, że stał się takim człowiekiem, jakim jest teraz, ale podejrzewał, że przyczyną może być tylko ona.
Szedł wpatrując się w las, czując jak cała złość się ulatnia. Znów się uspakajał. Tego mu było trzeba, czegoś co go ostudzi. Nie pamiętał co sprawiło, że stał się takim człowiekiem, jakim jest teraz, ale podejrzewał, że przyczyną może być tylko ona.
Zbliżywszy się do lasu, dostrzegł kogoś pomiędzy drzewami.
Kobietę.
Ją.
Nessę.
Stała na wprost niego, patrząc na niego tymi swoimi pięknymi
błękitnymi, niczym rozświetlony słońcem ocean, oczyma. Nie miała na sobie
pancerza, ubrana była w zwyczajny „ludzki” sposób. Miała na sobie długi płaszcz w szaro-niebieską kratkę z kapturem obszytym futrem, w którego kieszeniach ukryła dłonie,
grube spodnie i wysokie buty. Włosów nie związała jak zazwyczaj w ciasny kok,
by nie przeszkadzały jej, kiedy zakłada hełm, lecz pozwoliła im swobodnie opaść na ramiona
i plecy. Ich rudo-blond odcień wyraźnie
kontrastował z otoczeniem. Wyglądała jak zwykła kobieta. Nie była teraz
wszechmocną panią komandor, dowódcą Normandii, zbawcą Cytadeli. Była tylko
Vanessą, albo aż nią. Na ten widok zakuło go serce.
…
Cisza, która zawisła pomiędzy nimi raniła uszy. Wokół nie
było słychać niczego innego. Nawet wiatr zatrzymał się w swojej niekończącej
się podróży, jakby chciał przysłuchać się rozmowie.
…
- Yo – mężczyzna zdobył się na przerwanie milczenia, siląc
się na bezosobowy ton.
- Tak … - kobieta głośno wypuściła powietrze z płuc, jakby
trzymała go tam już jakiś czas. Jej głos zabrzmiał nostalgicznie, dziwnie obco,
zupełnie jakby znajdował się teraz w innym miejscu i czasie.
Choć Shepard stała zaledwie kilka kroków od niego,
czuł, że dzieli ich przepaść. Coś musiało się stać, gdyż kobieta wydaje się
stać na jej krawędzi o włos od upadku. Gotowa w każdej chwili skoczyć.
- Um… - zaczął bezradnie, próbując coś powiedzieć, próbując zapomnieć co wtedy powiedział. Chciał po prostu odwrócić się i uciec. Nic już ich nie
łączyło. Nessa nie żyje. Nessa nie … Nessa… - Wszystko w porządku?
- Tak – odpowiedziała jakby trochę za szybko, zbyt pewnie, a
jednocześnie wahając się. Wyraz jej twarzy pozostał jednak bez zmian. Był
chłodny i zastygły jak wszystko dookoła. – Jak zawsze – dodała, czując, że
powinna.
- Rozumiem… To świetnie… - rozmowa się
nie kleiła, jeżeli w ogóle można było nazwać nią te kilka wymienionych zdań. Znów
zadał sobie pytanie, kiedy stał się takim człowiekiem. – Co tutaj robisz?
Dziękował Bogu, że kobieta nie może dostrzec jego twarz.
Modlił się, błagał, by nie patrzyła mu w oczy. One zawsze mówią prawdę, a teraz
mówiły, że nie wierzy w nią. Nie wierzy, że jest tą kobietą, którą
kochał. Ale ona patrzyła. Jej wzrok utkwiony był w przeźroczystej szybie, za
którą próbował się schować. Ona patrzyła, wiedziała, czuła.
…
Vanessa długo zwlekała z odpowiedzią, jakby zastanawiała
się, czy chce odpowiadać. Czy jest sens to robić. Czekała jakby sama zastanawiała się,
co właściwie tutaj robi.
- Przyszłam cię zobaczyć, … – powiedziała nagle, jakby było
to najzwyklejszą, najnormalniejszą rzeczą w całym wszechświecie. Że ona
przyszła zobaczyć jego, mężczyznę, którego kochała, tutaj na Noverię, w samym
sercu lodowej śmierci. – Kai.
Na dźwięk swojego imienia, tego zdrobnienia, którego tylko
ona używała. Na dźwięk jej głosu, jego ciało drgnęło. Poczuł jak zamiera,
zupełnie jakby został złapany w pole zastoju. Widział i słyszał, ale nie mógł
się poruszyć.
Kaidan nie mógł uwierzyć, że nazwała go po imieniu, a nie
nazwiskiem lub stopniem. Nie mógł uwierzyć, że pomimo tego wszystkiego co
powiedział jej na Horyzoncie o tym, że jest tylko zaawansowaną SI, zabaweczką
Cerberusa, że prawdziwa ona nie żyje, spalona w atmosferze, w jej głosie wciąż
słychać było miłość.
- Dlaczego? – nie poznał własnego głosu. Był wyzuty z emocji, pusty, obronny.
- Dlaczego? – nie poznał własnego głosu. Był wyzuty z emocji, pusty, obronny.
- Chciałam jedynie coś ci powiedzieć …
- Co?
- To koniec … - mężczyzna poczuł jakby został spoliczkowany.
Przecież tego właśnie chciał, by dała mu spokój, pozwoliła ruszyć dalej,
pozwoliła zapomnieć o prawdziwej Shepard. Dlaczego tak go to zabolało?
…
- To wreszcie koniec … - jej oczy zaszkliły się odrobinę,
kiedy powtórzyła ostatnie zdanie, przerywając ciszę Kaidana.
…
Mężczyzna wciąż nie wiedział co odpowiedzieć. To miało być
dla niego ukojeniem. Kamień powinien spaść mu z serca, powinien poczuć się
wolny, więc dlaczego, do cholery, ma ochotę jej przerwać? Przeszkodzić. Złapać
w ramiona i przytulić. Nessa.
- Wiem, że trochę to trwało … - kontynuowała powstrzymując wzbierające łzy. – Zbieracze nie będą już problemem. Zniszczyłam ich bazę.
- Wiem, że trochę to trwało … - kontynuowała powstrzymując wzbierające łzy. – Zbieracze nie będą już problemem. Zniszczyłam ich bazę.
- Rozumiem … to świetnie – miał ochotę sam sobie przyłożyć.
Tylko na tyle go stać? Kobieta właśnie powiedziała mu, że uwolniła ludzkość od
kolejnego wroga, a wszystko co może powiedzieć to „świetnie, fajnie”? – Czy nie
o to walczyłaś? Nie tego chciałaś? – dodał sam nie wiedząc czemu.
- To wszystko po co przyszłam – Kaidan dostrzegł delikatne
uniesienie ramion, skutecznie powstrzymała łzy. Wiedział, że kobieta jest
silna, czasami aż nadto. Martwił się o to. O te wszystkie tłumione, gromadzone
w niej emocje, których nikt nie chce wysłuchać. – Zbieracze nie są już
problemem – powtórzyła.
- To dobrze …
…
Cisza. Zatęsknił za nocami, które przegadywali. Za jej
uśmiechem, za dotykiem jej skóry, zapachem.
…
„Czy nasza … „rozmowa” kończy się tutaj?” – pomyślał, po raz
kolejny wspominając to, co ich łączyło. Czy od tak mogło przestać istnieć? - „Czy chcę by na tym zakończyła się nasza
znajomość? Czy sam jej nie zakończyłem wtedy na Horyzoncie?”
…
Choć wydawało się, że skończyli, żadne z nich się nie
poruszyło, ani drgnęło.
- Ale … - urwała, uciekając głosem. Samotny, zbłąkany płatek
śniegu opadł na jej ustach, rozpuszczając się. – Przez to, straciłam coś
innego, ważniejszego… Wiesz może co? – jej wzrok ciągle śledził ruch jego źrenic, nie musiała pytać. Znała odpowiedź, a mimo to chciała to usłyszeć.
- Nie jestem pewien … - rzucił wymijająco, starając się
uciec wzrokiem. Zrobić cokolwiek, by nie mogła go rozszyfrować.
- … Czas – powiedziała, sprawiając, że natychmiast zapomniał
o wszystkim innym. Był przekonany, że chodziło o niego. Czyżby był tak
egoistyczny? – Bardzo dużo czasu … osiem miesięcy wycięte z życiorysu … .
…
Nie potrafił odpowiedzieć. Po wyrazie jej twarzy widać było,
że mu się udało. Kobieta zupełnie nie wiedziała o czym myśli, co czuje. On też
nie.
- Ten szczęśliwy czas … - łzy znów naszły jej do oczu. – Zmarnowałam ten szczęśliwy czas, który powinnam była spędzić z tobą, Kaidan! – prawie to wykrzyczała. – Ten czas, w którym tyle ciekawych rzeczy mogłoby się wydarzyć … powinnam była z tobą … jak kiedyś. – opuściła głowę, jej głos przemienił się w szept. – Powinieneś być na Normandii, powinnyśmy razem walczyć, wspierać się, pomagać sobie. Ten cały czas, który traciliśmy będąc od siebie oddalonymi … .
- Ten szczęśliwy czas … - łzy znów naszły jej do oczu. – Zmarnowałam ten szczęśliwy czas, który powinnam była spędzić z tobą, Kaidan! – prawie to wykrzyczała. – Ten czas, w którym tyle ciekawych rzeczy mogłoby się wydarzyć … powinnam była z tobą … jak kiedyś. – opuściła głowę, jej głos przemienił się w szept. – Powinieneś być na Normandii, powinnyśmy razem walczyć, wspierać się, pomagać sobie. Ten cały czas, który traciliśmy będąc od siebie oddalonymi … .
…..
Kaidan chciał ją przytulić, powiedzieć, że nic się nie
stało, że nadal ją kocha. Ale … nie potrafił. Choć jego uczucia wydają się być
żywe, widział jak ona spada. Jak spala się w atmosferze. Nie wierzył w Boga,
w zmartwychwstanie, a już na pewno nie w dobre intencje Cerberusa. Ale wierzył
w postęp techniki. Tak właśnie wyobrażał sobie SI w ludzkiej powłoce. Nie
wiedział, czy może jej zaufać.
- Mimo tego, tamtego dnia … - podniosła głowę, uśmiechając
się smutno. – Wybraliśmy osobne ścieżki…
Mężczyzna poczuł jakby ktoś wbił mu nóż w serce. W myślach
powtarzał, że to nie ona. Nie Nessa. Lecz z każdą chwilą jego serce umierało.
…..
- Hey, Kaidan … - poczekała, aż spojrzy jej w oczy. –
Kochałam Cię, wiesz o tym, prawda? – nie czekała na odpowiedz, być może nie
chciała jej usłyszeć. – Zawsze cieszyłam się, kiedy towarzyszyłeś mi podczas
misji, lubiłam to. Czułam się wtedy tak bezpiecznie. I… - przerwała, a z jej
ust wydobył się obłok ciepłej pary. - … Nawet teraz, kocham cię.
…
Widział, że kobieta się rumieni. Była zażenowana swoim
wyznaniem. Wiedział, ile ją to kosztuje. Jednego mógł być pewien, nie ważne,
czy była prawdziwa czy nie, jej duma jest ogromna. Ale zrobiła to. Wyznała
swoje uczucia jako pierwsza. Zrobiła to dla niego. Kątem oka spłynęła mu
samotna łza. Tak długo chciał usłyszeć te słowa.
- Ja… nie mam pojęcia o czym mówisz – zacisnął pięści.
Postanowił to dawno temu. Nessa nie żyje.
Nie zapłakała. Była twarda. Choć wątpił, że cokolwiek widzi,
przez łzy nagromadzone w jej oczach, kobieta nie uroniła ani kropli. Zauważył,
że jakby zmalała, jakby jej mięśnie nagle, w tej jednej sekundzie stały się
bezwładne.
…
Znów zapanowała cisza.
- Hej … Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał z wyrzutem, nie
mogąc się jednak zdobyć na podniesiony głos. Nie mógł patrzeć na nią i
krzyczeć. Nie mógł. – Jak chcesz, żebym się uśmiechał. Jak mam … - urwał,
zagryzając zęby. – Jak mam sprawić byś była szczęśliwa !? – wrzasnął.
Oboje ponownie zamarli, wytrzeszczając oczy ze zdziwienia.
Mężczyzna sam nie wiedział już co czuć. Kimkolwiek była osoba przed nim, kochał
ją. Rozpoznawał ją. Te oczy, ta duma, sposób w jaki stała. Wszystko w niej było
znajome, a zarazem obce. Nessa.
- Ja … byłabym szczęśliwa, gdybyś po prostu choć na chwilę ze mną został – wyszeptała, kierując ku niemu swe niebieskie oczy. - Możesz być na mnie wściekły, ignorować mnie… Cokolwiek będziesz robił, w porządku. Przebywanie blisko ciebie sprawi, że będę szczęśliwa … - wyznała, robiąc krok do przodu. Śnieg zaskrzypiał, stawiając opór jej stopom.
- Ja … byłabym szczęśliwa, gdybyś po prostu choć na chwilę ze mną został – wyszeptała, kierując ku niemu swe niebieskie oczy. - Możesz być na mnie wściekły, ignorować mnie… Cokolwiek będziesz robił, w porządku. Przebywanie blisko ciebie sprawi, że będę szczęśliwa … - wyznała, robiąc krok do przodu. Śnieg zaskrzypiał, stawiając opór jej stopom.
…
Rozpadało się na dobre. Delikatne płatki śniegu wirowały w
powietrzu powoli opadając na powierzchnię planety. Na zamarznięte drzewa, na
ziemię, na kolonię w oddali, na nią. Na jej długie włosy, na jej smutną twarz,
na jej usta.
- Hej, Nessa … - pierwszy raz nazwał ją jej imieniem,
zdrobnieniem. – Chciałbym, by tamte dni wróciły, te, kiedy byliśmy szczęśliwi …
…
… ale to niemożliwe – dokończył. – Sama dobrze o tym wiesz,
prawda? Niedługo otrzymam nowy przydział, nie mogę powiedzieć nic więcej, ale
nie będzie mnie przez długi czas. – śledził ruchy jej twarzy, szukał zrozumienia,
niczego nie dostrzegł. Jej oblicze pozostało puste. – Wtedy nasze ścieżki
naprawdę się rozdzielą. Będziesz
pracowała dla … będziesz pomagała ludzkości. – nie mógł zdobyć się na
wymówienie nazwy tej zdradzieckiej organizacji, nie chciał też jej ranić. –
Zajmiesz się milionem innych rzeczy i powoli zaczniesz się zmieniać. Będziesz
chętnie przyjmować różne misje, oglądać rzeczy, o których do tej pory mogłaś
tylko pomarzyć. Będziesz w miejscach, do których ja nie będę miał dostępu. Już
nie mam. Ty odejdziesz, a ja … - spojrzał na nią z uczuciem, chyba po raz
pierwszy w czasie tej rozmowy. – Ja zostanę tutaj – po wyrazie jej twarzy
wiedział, że go zrozumiała, że nie chodziło mu o tę planetę, ale o Przymierze,
życie żołnierza. – Takie pary jak my… Nigdy nie powinny być razem – zakończył,
wbijając głębiej tkwiący w jego sercu nóż.
…
- Więc, Kaidan … - zrobiła kolejny mały krok. Chciała mu
wyjaśniać, że nie współpracuje już z Cerberusem, że odeszła. Nie wiedziała
jednak czy ma to jakiś sens. Zapewne ktoś już go poinformował. Zamiast tego
powiedziała słowa, które powinna powiedzieć wieki temu, słowa, które chce
usłyszeć każdy mężczyzna – To ja pójdę za tobą. Niczego więcej mi nie potrzeba.
Nie chcę już ratować świata, nie zależy mi na tym by być żołnierzem, zwiedzać
kosmos i nie chcę spędzić mojego życia z dala od ciebie. Chcę zostać z tobą. Na
zawsze. Tylko tyle…
…
Przypomniał sobie. Patrząc na nią, walczącą samą ze sobą, z
własnym upokorzeniem, błagającą o to, by w nią uwierzył. Uwierzył, że to na
prawdę ona, że jest Nessą. Przypomniał sobie jak kiedyś bardzo go kochała, choć
nigdy nie powiedziała tego na głos. Przypomniał sobie jej spojrzenia, co czuł,
kiedy byli blisko siebie. Przypomniał sobie to wszystko, co tak usilnie starał
się zapomnieć, co spychał w najgłębsze zakątki umysłu. Przypomniał sobie, że
tak naprawdę nigdy nie przestał jej kochać.
- Nessa… Jesteś bohaterką, ikoną, wręcz legendą. Będąc z
kimś takim jak ja …
- O czym ty mówisz? – przerwała mu. – Nie mówiłeś przed
chwilą, że otrzymasz nowy przydział, który jest na tyle ważny, że nie możesz mi
go zdradzić? Ty też jesteś „kimś”. Może jesteś nawet lepszy ode mnie? –
uśmiechnęła się delikatnie.
…
Czuł na twarzy wiatr i śnieg, kiedy Vanessa zadała to
pytanie. To, którego tak się bał. To, które zmieni wszystko.
- Decyduj więc, Kai … .
Stała o krok od niego. Kobieta, która kochała go najbardziej
na świecie. Kobieta gotowa zrezygnować dla niego ze wszystkiego. Teraz
dostrzegł także coś więcej. Choć pęknięta, zniszczona i zraniona, jego Nessa
wciąż tutaj była. Potrzebowała tylko odrobiny miłości.
Potrzebowała jego, a on… Potrzebował jej.
- Tak … - wyszeptał. – Proszę zostań ze mną na zawsze.
Nie był pewien, w którym momencie tej rozmowy się zmienił,
ale wiedział już jakim człowiekiem się stał i jakim chce się stać. Wiedział
też, że wszystko jest związane z nią. Z Nessą. Chciał ją w swoim życiu. Chciał
być z nią.
Podszedł do niej, ujmując jej dłoń.
A potem, tak po porostu, przytulił ją. Mocno.
Ich ciała idealnie do siebie pasowały. Trzymanie jej w
objęciach, tak znajome, tak …
- Kaidan … Kaidan ! – łzy wreszcie popłynęły, a wraz z nimi
wszystkie te emocje, których nie miała z kim dzielić. Uczucia, które gromadziły
się i niszczyły ją, kiedy tak naprawdę potrzebowała tylko jego.
Mężczyzna wiedział od początku ich znajomości, że Shepard nie jest zwykłą kobietą. A mimo to, a może przede wszystkim dlatego zakochał się w niej. W kobiecie, która wtulona w jego ramiona płakała jak dziecko. Powinien dojrzeć ją wcześniej.
Mężczyzna wiedział od początku ich znajomości, że Shepard nie jest zwykłą kobietą. A mimo to, a może przede wszystkim dlatego zakochał się w niej. W kobiecie, która wtulona w jego ramiona płakała jak dziecko. Powinien dojrzeć ją wcześniej.
Postanowił się zmienić. Od teraz już zawsze będzie ją bronił
i nie pozwoli by się smuciła. Zrobi wszystko co w jego mocy, by była z nim
szczęśliwa.
Pomimo, że przynajmniej na papierze nie lubię takiego jojcenia to z przyjemnością to przeczytałem. W następnym opowiadaniu jednak, czy to Into Nothing czy tym o Samarze (bo nie oszukujmy się choćbyś miał wyzionąć ducha to i tak je napiszesz :P ) oczekuję więcej nieoczekiwanych zwrotów akcji i walki (tak tak- Cholis i walka wręcz to jest potencjał), no i oczywiście BIOTYKI (może jakieś nowe formy walki). Bez tego się nie obejdzie.
OdpowiedzUsuńW głębi duszy mam też cały czas nadzieję na opowiadanie o Mordinie... ;)
Uwielbiam twój styl pisania jest fantastyczne.Przyznam się że na opowiadaniu Jack Destroy Ending płakałam było piękne. Szkoda że już nie piszesz :(
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłes słowa, bardzo sobie je cenię ;) To nie tak, że nie piszę, po porstu mam mnóstwo rzeczy na głowie, nawiedza mnie też brak wenów, a teraz także pomysłów. Jeśli masz jakiś możesz podrzucić ;)
UsuńZ góry przepraszam za spam. :)
OdpowiedzUsuńChciałam Cię serdecznie zaprosić na forum literackie All in One. Jesteśmy otwarci na wszelkie formy literackie i nastawieni na rozwój. Na naszym forum znajdziesz poradniki oraz spotkasz się z rzeczową i konstruktywna krytyką.
Jeśli chcesz się rozwijać, to All in One jest miejscem dla Ciebie!
http://allinoneflota.pl/index.php
PS. Mamy duuużo fan-ficków o Mass Effect. ;)
OMG... Mam gulę w gardle. Serio. Nigdy i nigdzie nie czytałam nic piękniejszego. Dziękuję Ci za to wzruszenie...
OdpowiedzUsuń